środa, 16 października 2013

Moja historia cz.7

Hymmm.... Może to zabrzmi dziwnie , ale musiałam zkłonić brata żeby coś napisał bo wpis by był któtki :/  I pomoc była też od Eleazara który zna bloga dopiero od 9 dni :P


(Narracja Jane)
   Czas patrolu. Nie mam pojęcia, jak ja to przeżyję.

   Powlokłam się na dziedziniec. Był tam już mój trefny oddział i o dziwo Caius. 
- Aro kazał wam przekazać, że możecie się rozdzielić na dwie grupy, ale tylko wtedy, gdy już absolutnie nie będziecie mogli się znieść. Macie słuchać się Jane. Zrozumiano? Mam nadzieję, bo nie chce mi się tłumaczyć - i odbiegł w stronę zamku. 
To będzie długa noc... 
   Nagle pochylił się do mnie Felix, i, jakby nie wiedział że tamci i tak go słyszą: 
- Pst, mała, może zarządzisz rozdzielenie, bo mam ochotę na czas tylko we dwoje? - szepnął. 
- Taaak, jasne - powiedziałam, a Demetriego i Aftona zamurowało. - Idziesz z Aftonem i patrolujecie zachodnią cześć, a ja z Demetrim wschodnią. Spotkamy się przed zamkiem o 5. Zrozumiano? - powiedziałam. 
- Ale mi chodziło, żeby z tobą patrolować... - powiedział zasmucony Felix. 
- A skąd miałam to wiedzieć? Czy ty powiedziałeś z kim chcesz ten czas tylko we dwoje? Nie znam twojej orientacji - powiedziałam słodko. Demetri nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem. Jak on pięknie się śmieje... NIE! DOSYĆ TEGO! 
- A jakbym ci powiedział z kim, to byś poszła? - spytał Felix. 
- Nie, ale zawsze mógłbyś spróbować. Idziemy - zarządziłam. I poszłam na wschód nie patrząc nawet na Demetriego.
   - Czemu poszłaś ze mną, a nie z Aftonem? I w ogóle to czemu poszłaś zamiast Aleca? - chciał wiedzieć Demetri. No bo w końcu nawet Aftona wolałam od niego. 
 - A co cię to obchodzi? Alec miał coś do załatwienia i tyle - odpowiedziałam mu. No bo co miałam powiedzieć? Że kocham go, choć tego nie chcę? Musiałabym się wtedy tłumaczyć Trójcy, czemu mój partner na patrolu zemdlał. A Aro od razu dowiedziałby się o mojej debilnej miłości do tropiciela. I zaraz wszystko by powiedział całej straży. 
- Obchodzi mnie, bo ty nigdy nic dla nikogo nie robisz?Może chciałabyś powtórkę z misji? - spytał uśmiechając się chytrze. Tak pięknie... NIE! Co ja do diaska myślę? Odbiło mi, czy co? Najwyraźniej....
- Taaaaa, z chęcią spotkałabym znów tego dziwaka Dennisa i jego durny domek - powiedziałam z sarkazmem. 
- Hah, niech Ci będzie - powiedział Demetri. Wiedziałam. Ale nie mogę mu powiedzieć. Mam gdzieś to, że powinnam. 
- Przestaniesz mnie w końcu wkurzać?! - Wrzasnęłam na niego. 
- Niestety, ale nie. Lubię cię wkurzać - uśmiechnął się. Do diaska! Czy on coś podejrzewa? Nie, to niemożliwe. Oprócz mnie nikt o tym nie wiedział, więc kto miałby mu o tym powiedzieć? 
- Weź się zamknij, co? - powiedziałam do niego. Miałam go serdecznie dosyć.

(narracja Demetriego)
  Gdy wróciliśmy przed zamek, reszta już tam była. Jane poleciała do swojej komnaty, więc jako że miałem zaraz po niej najwyższy stopień, poszedłem zdać raport trójcy. Na szczęście patrol był spokojny. 
  Poszedłem do swojej komnaty, ale nie mogłem przestać myśleć co by było gdyby Jane była miła. Za to Felix był jakiś dziwnie szczęśliwy, odlicza dni od naszego powrotu z misji, konkretnie to dwa tygodnie od naszego powrotu, ale nie chce mi powiedzieć po co. Nie wiem dlaczego, ale czuję że to ma związek z Jane. Niewiele myśląc poszedłem do Felixa. 
- Po co odliczasz dwa tygodnie? - spytałem go wprost. 
- Nie wygadasz nikomu? - spytał. Kiwnąłem głową, przezornie krzyżując za sobą palce. - Mam pewien układ z trójcą. Jeśli Jane w ciągu dwóch tygodni od powrotu z misji nie znajdzie sobie nikogo, wyjdę za nią - powiedział z dumą. Zatkało mnie. Szczęście że palce skrzyżowałem! Prędzej bym się spodziewał, że Alec zechce zatańczyć na głównym placu Volterry, niż by ktokolwiek, nawet Felix, zechciał wyjść za Jane. A zresztą, ona nawet o tym nie wiedziała! To było chamskie.
   Wyszedłem z jego komnaty. Muszę to powiedzieć Jane. Nie pozwolę, aby Felix za nią wyszedł. Poleciałem do jej komnaty, ale Jane tam nie było. Zapukałem do Aleca. 
- Proszę! - usłyszałem i wszedłem. 
- Alec, wiesz może gdzie jest Jane? - krzyknąłem, całkiem niepotrzebnie. Teraz pewnie pół zamku co najmniej wie, że szukam Jane i że jestem teraz u Aleca. 
- Nie, a co, coś się stało? - spytał. Zdziwiony był. Nic dziwnego, jego siostry prawie nikt nie lubił. Była zawsze cyniczna, kłamliwa, wredna. Zupełnie niepodobna do brata. Alec był spoko. 
- Tak, i to coś ważnego. Nawet nie wiesz jak ważnego - powiedziałem. - A gdzie mogłaby ewentualnie być? - spytałem jeszcze za nim wszedłem. 
- W sali głównej, w swojej komnacie, ale tam pewnie już byłeś, ewentualnie w bibliotece. Powiesz mi, co to za ważna sprawa? - spytał jeszcze. 
- Nie mogę - powiedziałem już na schodach, ale wiedziałem że usłyszy. Alec ma nawet jak na wampira bardzo dobry słuch. Postanowiłem, że najpierw pójdę do biblioteki. Ale już gdy wszedłem do niej, wiedziałem że Jane tam nie ma. Poczułbym jej zapach. 
   Zbiegłem na najniższe piętro zamku i wpadłem do komnaty głównej.
- Demetri, czy coś się stało? - spytał Aro. 
- Czy wiesz może gdzie jest Jane? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. 
- Niestety Demetri nie wiem. Ale teraz, podaj mi proszę rękę - powiedział. Zauważyłem za jego tronem Felixa, który miał dziwną minę, pół złość a pół strach. Zrozumiałem, że pomyślał o tym, komu mogłem to powiedzieć. 
- Niestety , ale tym razem nie wypełnię rozkazu - grzecznie powiedziałem i wybiegłem z sali. 
- Felixie, Santiago, Chelsea, za nim! - usłyszałem jeszcze wrzask Caiusa. Kurwa... Santiago miał dyżur w sali? Cholera, cholera, cholera! On biega chyba najszybciej z całej straży, w każdym razie ode mnie z pewnością, więc nie mam szans mu uciec. Chyba że... Pobiegłem, najszybciej jak umiałem do swojej komnaty i chwyciłem czarną pelerynę. Był wieczór... 19 marca! Więc wszyscy będą tak wyglądali. A to ja byłem najlepszym tropicielem na zamku, więc nie dadzą rady mnie odnaleźć, jeśli tego nie zechcę! Nagle obok mnie pojawił się Alec. 
- Demetri, co ty wyprawiasz?! Uciekasz z Volterry?! Trójca powiedziała, że znasz bardzo ważną tajemnicę a teraz uciekasz z nią z Volterry aby ją rozgadać! To prawda?! I jeszcze kazali wszystkim złapać cię, jeśli tylko cię zobaczą - Alec w to nie wierzył. 
- Nie to nieprawda. Choć ze mną, tylko szybko! - powiedziałem. 
   Biegliśmy kilkanaście godzin, i znaleźliśmy się tam, gdzie chciałem się znaleźć - w parku Denali na Alasce, tam gdzie mieszka (przynajmniej mieszkał, i nie tracę nadziei że mieszka nadal) Eleazar z Carmen, Iriną  i Kate. Zatrzymałem się. 
- Słuchaj, Alec: Trójca umówiła się z Felixem, że jeśli w ciągu dwóch tygodni od jej powrotu z ostatniej misji nie znajdzie sobie partnera, to Felix za nią wyjdzie. Ale oczywiście twoja siostra nic o tym jego ,,cudownym pomyśle'' nie wiedziała. Więc chciałem ją powiadomić, dlatego pytałem się ciebie gdzie ona jest. Ale w sali głównej oprócz Trójcy był Felix i powiadomił Trójcę jaki to błąd popełnił, informując mnie o tym. Więc trójca wysłała aktualną straż, czyli Santago i Chelsea aby mnie złapali. Jestem pewien, że oni z Renatą, Heidi i w ogóle ze wszystkimi polecieli za mną, i wtedy wpadłem na pomysł, że zamiast uciekać po Volterze mogę uciec gdzieś indziej, bo i tak mnie nie znajdą. I gdy już wziąłem pelerynę, dołączyłeś do mnie ty. Ale teraz chodźmy do Eleazara i jego rodziny, trzeba sprawdzić, czy możemy u nich trochę pobyć. Bo Volturi aż tak prędko chyba mi nie wybaczy, że cię zabrałem i uciekłem...

(narracja Aleca)
   Nie wierzę w to, co zrobił Felix. Demetri miał rację - to było chamskie! Poszedłem za nim w stronę domu Eleazara i jego rodziny, i gdy już przy nim byliśmy, drzwi otworzyły się i wyszła z nich... Jane! Moja siostra tu była, podczas gdy sądziłem, że jest w zamku i nas goni! 
- Jane, co ty tu robisz? - wykrztusiłem. 
- Trójca mnie wysłała, abym sprawdziła, czy nie łamią prawa. A wy? - spytała chłodno. Nie przepadała za Denalkami, a Eleazara chciała zabić jeszcze 3 miesiące temu. 
- Jane, posłuchaj: Felix miał podczas naszej misji układ z trójcą, że jeśli w ciągu 2 tygodni od powrotu z niej nie znajdziesz sobie partnera, to wyjdziesz za Felixa. Felix przypadkowo wygadał mi się, i szukałem cię po całej Volterze, ale on powiadomił Trójcę i musiałem uciekać. Wtedy dołączył do mnie Alec - powiedział szybko Demetri. Jane zaniemówiła. Nie dziwię się jej. Sam nadal jestem zdziwiony zachowaniem Felixa. Rozumiem że kocha Jane, ale to już przesada. 
- Nie mogę za niego wyjść - wykrztusiła Jane. 
- Wiem, że go nienawidzisz, dlatego ci powiedziałem - odparł Demetri. 
- Nie, nie tylko dlatego. Ja... ja kocham ciebie, Demetri. Od misji kocham ciebie - powiedziała cicho i pobiegła w las. 
   Staliśmy oniemieli ze zdumienia. Tego się nie spodziewaliśmy. Miałem nadzieję, że moja siostra nie wróci do Volterry, aby wyjść za Felixa. On przestał być moim kumplem. Przez to, co zrobił.
 
 (narracja Jane)
   Kurde! Jak ja mogłam mu to powiedzieć, do jasnej ciasnej! Przecież on mnie nienawidzi!
   Siedzę w lesie i nie wiem co robić. Do Volterry nie wrócę, jak mi powiedzieli Demetri z Alecem co tam się dzieje. Do nich też nie pójdę. No przecież nawet Alec nigdy by nie pomyślał, że mogłabym się zakochać! I to w kim? W Demetrim! Przecież ja go nienawidziłam! Właśnie, niestety jest już to czas przeszły. Teraz pewnie tam siedzi z Alecem i się ze mnie śmieją. Nie wiem co robić. Może znajdzie mnie jakiś wampir i zabije, bo mam dosyć.

(narracja Demetriego)
   Nie mogłem w to uwierzyć. Jane kocha... mnie? Nie, w to na pewno nie uwierzę. To z pewnością tylko głupi dowcip. Tyle że ona nigdy dotąd nie żartowała... 
   Z zamyślenia wyrwał mnie Alec: 
- Demetri, trzeba ją znaleźć - powiedział. Ruszyliśmy w stronę lasu. Czułem jej zapach, ale nie wiedziałem gdzie dokładnie ona jest. Równie dobrze mogła być na drzewie, jak i na jakimś kamieniu, a las był duży. 
   Postanowiłem z Alecem, że się rozdzielimy. Poszedłem na południe, a on na północ. Choć w sumie było to trochę bez sensu. Ona mogła pędzić dużymi skokami gdziekolwiek, a las po prostu oznaczyć swoim zapachem. W końcu znała mnie od dawna i wiedziała, jakie mam techniki tropienia. 
   Chodziłem po lesie dość długo, prawie cały dzień, ale Jane nigdzie nie było, a przy okazji Alec też jest gdzieś w lesie. 
   Nagle poczułem coś na szyi, ale zaraz zapadła ciemność.

(narracja Aleca)
   Nie wiedziałem co robić. Moja siostra zakochana w Demetrim, którego przecież tak nienawidziła? To do niej niepodobne. Wiedziałem, że mówiła prawdę, ale w i tak nie mogłem w to uwierzyć. Znałem ją tak dobrze, a ona mi o tym nie powiedziała. 
   Przystanąłem i zacząłem węszyć. Wyczuwałem jej zapach. Do wyczucia jej nie musiałem mieć zdolności Demetriego. Wystarczyło mi to, że tak dobrze ją znałem. Ruszyłem trochę bardziej na zachód, tam, skąd dobiegał jej zapach. 
   I była tam. 
   Siedziała na gałęzi, oparta o pień drzewa, i w ogóle się nie poruszała. Wskoczyłem na drzewo. 
- Jane? - nie odpowiedziała. Patrzyła przed siebie. Gdyby była człowiekiem, pomyślałbym, że śpi. Ale nie mogła spać, to niemożliwe. - Jane? Proszę, odezwij się - powtórzyłem. 
    Ale ona nie reagowała, jak gdyby usnęła. Nagle zobaczyłem jakiś ruch między drzewami. 
- Kto tam jest!? - krzyknąłem. Na pewno nie był to Demetri, on by już się odezwał. Znów ten ruch. Zeskoczyłem z drzewa. - Kto to!? Halo! - krzyczałem. Zza drzew wyłonił się blond włosy wampir z włosami związanymi rzemykiem. Miał bose stopy. Rozpoznałem go. Był to James , uzdolniony tropiciel, choć oczywiście nie dorównywał Demetriemu. 
- Ona się nie odezwie. No, przynajmniej dopóki ja nie zechcę, aby się odezwała - powiedział i zaśmiał się cicho. 
- Co jej zrobiłeś!? - wydarłem się. - Demetri! Demetri! - krzyczałem. 
- Możesz sobie krzyczeć, on i tak nie przyjdzie. Zrobiłem mu to samo, co twojej siostrze - znów się zaśmiał. 
- Co ty im zrobiłeś?! Niech ona się obudzi, bo cię zabiję! - krzyknąłem, choć wiedziałem, że nie miałbym z nim najmniejszych szans. Nie umiałem walczyć. Zawsze polegałem na darze... Właśnie! Dlaczego go nie użyłem? Ech, bo wiedziałem, że wtedy James mi nie powie, co się stało z Jane i Demetrim. 
- Zabijesz mnie? Szczerze w to wątpię, bo wtedy twoja siostra już nigdy się nie obudzi... Chyba tego nie chcesz, co? - spytał chytrze. Miał, niestety, rację.
 - Pytałeś się co im zrobiłem... Ugryzłem ich. A ci, których ugryzę: zapadają w śpiączkę, dopóki nie dostaną pewnej odtrutki... ale nie powiem ci co to za odtrutka, o nie - znów się zaśmiał i pobiegł gdzieś. Był bardzo szybki, nawet nie miałem po co go gonić, ale mimo to biegłem. 
   Gdy go dogoniłem, widziałem że z kimś walczył... To był Eleazar! Dołączyłem do niego, ale James był dobrym wojownikiem. Nie mieliśmy szans, i James uciekł. 
   Wróciłem do lasu po Jane, a Eleazar pobiegł szukać Demetriego. Eleazar zabrał nas do siebie, bo podobno mieszkał z nimi od 10 lat pewien lekarz - Carlisle, który ma taką samą dietę jak on i Denalki. 
   Doktor zbadał Jane i Demetriego i powiedział mi, że po kilku dniach sami się wybudzą. Miałem taką nadzieję... 
   Carlisle opowiedział mi o sobie, a w zamian ja opowiedziałem mu o Volturi. Był nimi zainteresowany i postanowił że pojedzie do Włoch ze mną, Jane i Demetrim po ich wybudzeniu. Próbował mnie namówić do zmiany diety, lecz odmówiłem. Nie mam ochoty polować na zwierzęta. Nie wiem, jak wszyscy pomieściliśmy się w tym domku, pewnie wynikało to z tego, że nie musieliśmy spać. Pewien problem był z polowaniem, ale obiecałem że powstrzymam się od ludzi na czas przebywania tutaj. Zwierzęta nie są takie złe, ale nie pozwalały nasycić się do końca. 
   Miałem nadzieję na szybkie wybudzenie się siostry i Demetriego, bo wolałem, aby Volturi tu nie przybyli. Nie wiedziałem nawet do końca, czy aby na pewno chcę tam wrócić, ale wolałem nie ryzykować. To jedyne miejsce, w jakim będę miał cokolwiek do roboty.

(narracja Eleazara)

Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem tą dwójkę jakby śpiącą i Aleca. Stęskniłem się za nim. Nie sądziłem, że kiedyś go zobaczę, a tu - widzę go na polanie, niedaleko mojego domu. Alec jest zrozpaczony - czeka na wybudzenie się siostry. Widać, że w Volterze coś się wydarzyło, ale on nie chce mówić. Powiedział tylko, że Demetri i Jane muszą się zgodzić na mówienie o tym, bo to ich dotyczy. Cóż, w każdym razie dobrze, że Carlisle tu jest - gdyby nie on, Alec całkiem by się załamał. Od ich przyjścia minęły 4 dni i Carlisle twierdzi, że jutro lub pojutrze się obudzą. Mam nadzieję, że to prawda. Nie mogę patrzeć jak biedny Alec siedzi obok Jane i ją przytula.

(narracja Jane)
   - Carlisle, kiedy ona się obudzi? Mówiłeś, że to powinno już się stać! - słyszałam zrozpaczony głos Aleca, a nie miałam nawet siły otworzyć oczu. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało, lecz pamiętałam tylko mężczyznę z blond włosami związanymi rzemykiem i okropny ból w szyi. Jego zęby... Ale czemu zemdlałam? Czy wampiry w ogóle mogą mdleć? Jak ja się tu w ogóle znalazłam? No tak, miałam misję... Wiem że Denalczycy mają nowego... Jakiegoś Carlisle'a... I spotkałam... No właśnie! Aleca i Demetriego! Powiadomili mnie o planie Felixa, a ja wyznałam Demetriemu miłość... 
- Przykro mi, Alec, ale to raczej niemożliwe. Jeśli w w ciągu dwóch godzin się nie obudzą, to umrą. Przepraszam cię, ale nic nie mogę zrobić - usłyszałam czyjś głos, prawdopodobnie Carlisle'a. 
   Ja mam umrzeć!? Z trudem otworzyłam oczy. Alec miał zakrytą twarz. 
- Alec... - mruknęłam. - Alec, gdzie ja jestem? - zapytałam z trudem. 
- Jane? Och, Jane, ty żyjesz! krzyknął i mnie przytulił.  

 Czekam, chociaż już nie wierzę. Czekam, choć wiem że to niemożliwe. Czekam, aż Demetri się wybudzi, mimo tego że wiem, iż to się nie stanie.
   Carlisle powiedział, że jeśli w ciągu godziny się nie obudzi, to już nigdy się nie stanie. I że jest mała szansa, że to w ogóle się stanie. Wszyscy wiedzą, że to się nie stanie. Tylko ja wierzę, że to w ogóle jest możliwe. I czekam. Wciąż czekam. 
   Gdyby nie to, co dzieje się teraz w moim sercu, i gdybym nie wierzyła, już dawno albo bym się zabiła, albo ujawniła, a wtedy Volturi musieliby zabić swoją ulubioną strażniczkę. Ale czekam. Jeśli na darmo, zabiję się. Ale muszę mieć pewność, że on żyje lub nie. Ma godzinę...
   Zrobiłam coś, i udało się. Demetri żyje, wybudza się. Tak! Nikogo przy mnie nie było, nikt nie wie, co zrobiłam: pocałowałam go. Demetri wybudza się. Powoli się rusza, coś mówi, on żyje! Demetri żyje, żyje, żyje! 
   Pobiegłam do innych. Nie musiałam nic mówić. Zrozumieli, dlaczego uśmiecham się, ale bez używania daru. 
   Carlisle pobiegł do pokoju, w którym leżał Demetri. I wrócił uśmiechnięty. 
 - Będzie żył - powiedział, i uśmiechnął się do mnie. -  Jane Mamrocze o tobie. Za godzinę będzie całkiem zdrowy - powoli poszłam do niego. Był nieprzytomny, ale mamrotał. Mamrotał moje imię. Tylko co ja mam zrobić? Może on nic nie pamięta? A jak mnie wyśmieje? 
   Niby niczego się nie bałam, ale to mnie przerosło. Czułam się, jakbym była dwiema osobami - cyniczną, kłamliwą, złośliwą Jane która jest zdolna tylko do złych uczuć, i tą, która przypomina człowieka oraz kocha Demetriego. 
   Poszłam z powrotem do innych. 
- Więc już nie jestem potrzebna. Jakby mnie ktoś szukał, jestem w Volterze. Do widzenia - powiedziałam i wyszłam. Z domu wybiegł Alec. 
- Jane! Przecież... ty specjalnie zostałaś, chciałaś uratować Demetriego, czemu...? - nie dokończył. Biegłam za szybko. 
   Wracałam do Włoch. Byłam tą pierwszą Jane, tą, która myśli tylko o sobie. Biegłam.
   Tak, to Volterra. Dotarłam. 
   Weszłam do sali głównej. 
- Jane! Wróciłaś! - wykrzyknął Aro. Naprawdę się cieszył. - Gdzie byłaś?! Czyżbyś widziała swojego brata oraz Demetriego? - spytał radośnie. 
 - Tak, i wiem dużo więcej niż chciałbyś abym wiedziała. Ale nie zdradzę nic, dopóki powiesz mi szczerze: czy masz przede mną tajemnicę dotyczącą MNIE?! Będę wiedziała, czy to prawda, czy nie!  
   O kurde, czy ja się dobrze czuję?! Właśnie groziłam Aro! I on naprawdę się przestraszył. Ach, no tak, zapomniałam o moim darze... Hm, jestem groźniejsza od Aro? 
- Tak, Jane, mam przed tobą tajemnicę dotyczącą ciebie - powiedział patrząc na braci.Caius wyraźnie się uśmiechał, Marcus walczył ze sobą, czy być znudzony czy rozbawiony. 
- A więc wiedz, że jeśli nie zrezygnujesz z tej głupiej obietnicy, pożałujesz! - wrzasnęłam. 
- Dobrze Jane. Oczywiście, to się nie wydarzy... Ech, dobrze, że mamy nową straż, bo stara pozwala uciekać dwóm osobom i ich nie znajdzie - westchnął na koniec Aro. 
- Nowa straż? Kogo mamy? - spytałam chłodno. 
- Eee... parę osób... Anette i Violetta, będą pomagać Heidi przy ludziach... Nic wielkiego... Anette ma dar: potrafi przewidzieć przyszłość tego kogo dotknie, wprawdzie niezbyt odległą, ale zawsze... - rzekł Aro, nadal przestraszony. 
   Wyszłam. Udałam się do pokoju Felixa. Zadudniłam w drzwi. 
- Otwieraj, ty... ty idioto, otwieraj! - wrzasnęłam. Felix, przestraszony otworzył. 
- Witam, Jane. Czyli... eeeee... Aro ci powiedział? - spytał. 
- Nie, debilu, Demetri i Alec mi powiedzieli, a Aro tak się mnie boi, że zaraz wszytko wypaplał! - wściekła byłam. Przez tego idiotę Demetri wie. I Alec, i ci głupi Denalczycy. Wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Wypadły z zawiasów. I dobrze. 
   Poszłam do siebie. Po drodze minęłam jakieś dwie dziewczyny - jedną z rudymi, krótkimi włosami, a drugą z czarnymi, długimi. Na mój widok odeszły trochę dalej. Hm, skąd o mnie wiedziały? No tak, ktoś ze straży chciał oszczędzić im bólu próby przywitania się ze mną. Ruda posłała mi lekki, nieśmiały uśmiech. Ku swojemu zdziwieniu odwzajemniłam go, i to bez (!) daru. Ale nie miałam czasu zastanawiać się nad tym, dlaczego jestem miła. Myślałam o Alecu i Demetrim. Są nadal w Denali na Alasce, czy już wracają? Spojrzałam na zegar, który właśnie mijałam. Była 4, punktualnie. Weszłam do swojego pokoju i wzięłam jakiś wampirzy horror. Miałam dosyć istnienia, musiałam się czymś oderwać od moich trosk, a książki to było to. Alec zaraził mnie pasją do nich. Jeśli nie miałam kogo atakować darem, czytałam. To mnie odstresowywało. Akurat osób do ataku darem miałam dosyć, ale nie miałam na to ochoty. Wszystko się zmienia, wampiry też, przynajmniej wewnętrznie..
 
 
Jak ja nie nawidzę pisać prawdy co mówiłam i robiłam , ale cóż. Historii nie zmienię i nie wiem jakim sposobem zakochałam się w Demetrim. Blak teraz na pewno chce mnie dopaść... xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz