wtorek, 15 października 2013

Moja historia cz. 6

Dzisiaj znów pisanie z Demetrim... No i z idiotom o nazwie Felix, zachciało mu się pisać xD Ale nie będzie cały czas pisać. Ty idioto jak byś nie mógł mówić wolniej na skypie... xD


(narracja Demetriego)
   Wybiegłem z zamku. Stali tam już Aro i Jane.

- Demetri, co tak cię zatrzymało? - spytał Aro. 
- Nie wiesz? On pewnie mizdrzył się przed lustrem albo dobierał kolorystycznie ubrania na każdy dzień misji - Jane uśmiechnęła się szyderczo. 
- Po prostu zagadałem się z Feliksem... - powiedziałem, nie zwracając uwagi na komentarze Jane. 
- Hm... no dobrze. Wszystko co musicie wiedzieć, przekazałem Jane. Samolot macie za godzinę - Aro ruszył w kierunku zamku. 
- Nie będę ci nic mówiła bo i tak nic nie zrozumiesz. Wsiadaj i się nie odzywaj, jeśli nie chcesz mnie wkurzyć - powiedziała. 
Wsiadłem.
   W samolocie było okropnie. W naszych papierach napisano, że jesteśmy MAŁŻEŃSTWEM! Byłem wściekły, a już o Jane nie wspomnę. Powiem tylko tyle, że nie chciałbym być w skórze Ara kiedy wrócimy. Przez całą drogę wyzywała go we wszystkich istniejących językach. Nigdy nie słyszałem naraz tyle przekleństw.

(narracja Jane)
   Jak Aro mógł to zrobić, do ciężkiej cholery! Ja z nim mamy być MAŁŻEŃSTWEM?! Zabiję Ara jak wrócimy! Cholera jasna, już chyba bym wolała za Felixa wyjść niż z tym idiotą spędzać ten miesiąc...
   Wędrujemy po tej wyspie już drugi tydzień. Nie wiem, czy wytrzymam dłużej z Demetrim. Biegliśmy przez las. Nagle Demetri poczuł trop Dennisa, bardzo wyraźny. Ruszył pędem, a ja oczywiście pobiegłam za nim, bo nic nie czułam. A muszę mieć swój dar! Dotarliśmy na polanę. Stał tam domek, identyczny jak ten z Jasia i Małgosi, tyle że nie z cukierków, a z różowej cegły i pełen ozdób. 
- Jesteś pewien, że do cholery wytropiłeś Dennisa, debilu? - spytałam wściekła. 
- Oczywiście... - Demetri. Nie dziwię mu się. Po raz kolejny dał się złapać na sztuczkę Dennisa. Nagle drzwi do domku otworzyły się i wyszedł z nich...

(narracja Felixa)
   Chodziłem bez celu po korytarzach Volterry. Nie miałem żadnych wiadomości ani od Jane, ani od Demetriego. Czas strasznie mi się dłużył bez kumpla i blondynki... 
  I wtedy wpadłem na ten pomysł. Poleciałem do wielkiej sali, jakby gonił mnie Alec i chciał potraktować swoim darem. 
- Coś się stało, z Demetrim lub Jane? - spytał zdumiony Aro.
- Chodzi o Jane... - zacząłem.
- Jak to? Wrócili z misji? - zainteresował się Caius.
- Jakiej misji? - spytał znudzony Marcus. Ten to nigdy nie wie, co się dzieje.
- Chodzi o to, że Jane nikogo nie ma, prawda?
- Tak, o ile mi wiadomo, to Jane nikogo nie ma. Ale do czego zmierzasz? - zapytał Aro.
- Bo ja bym mógł za nią wyjść! - krzyknąłem, a Trójca zastygła w zdumieniu. Nawet Marcus był zdziwiony.
- No... dobrze... - powiedział oszołomiony Aro. - Ale skąd wiesz, że ona nikogo sobie nie znajdzie?
- Można jej to powiedzieć tuż przed ślubem! - wykrzyknąłem.
- Dajmy jej, powiedzmy, dwa tygodnie od dnia powrotu z misji, a do tego czasu jej ani nikomu masz nic nie mówić o ślubie, zrozumiałeś? - spytał Aro.
- Aro, czy ty naprawdę chcesz się pozbyć wszystkich swoich strażników? - warknął Caius. - Nie ma pewności, czy Demetri jeszcze żyje, a ty już posyłasz Felixa na pewną śmierć - uśmiechnął się drwiąco blondyn.
- Uspokój się bracie, Jane nikogo nie zabije. Możesz już iść, Felixie - rzekł Aro, a ja wyszedłem z sali.
   W końcu spełniło się moje marzenie. Będę z Jane!!! 
(narracja Jane)
   ...I wyszedł z nich wampir ubrany w różową bluzkę, pomarańczowe spodnie i żółte szpilki.
- Witam was, jestem Dennis, a ty śliczna? - ukłonił mi się.
- Jane - powiedziałam chłodno. I to coś mi uciekło? Robiłam przy okazji makijaż czy jak?! - Nie poznajesz mnie? - spytałam.
- Ależ nie, takiej pięknej wampirzycy bym nie zapomniał - powiedział z przekonaniem.
- Doprawdy? A czy nie należałeś wtedy do armii? I może nie poznajesz mnie, bo byłam wtedy w kapturze na głowie, w szacie, i trzymałam się obok Aro? - patrzyłam, jak na jego twarzy pojawia się strach.
- Nieee! to ty mnie torturowałaś?! Należysz do Volturi?! - zanim cokolwiek powiedziałam podbiegł do Demetriego i go ukąsił. Ten padł na ziemię.
- Co ty mu zrobiłeś?! - wrzasnęłam.
- Niestety ale go nie zabiłem. Za jakieś pół godziny się ocknie, ale ja już zdążę uciec - zaśmiał się i pobiegł w las. Ruszyłam za nim.
  Po jakichś dwudziestu minutach się zatrzymał.
- Jesteś odważna, lubię takie - powiedział i złapał mnie za rękę. No nieee.... a obiecywałam, że nie dam się dotknąć... - Masz bardzo silny dar - powiedział. - A wiesz, że jak zabieram komuś dar, to przez godzinę nie mogę używać żadnego daru? Dziwne, co? - zaśmiał się. - Boisz się mnie? Tobie nic nie zrobię... Jeśli odejdziesz z Volterry, i będziesz ze mną. Inaczej cię zabiję. To co wybierasz?
- Oczywiście że masz mnie zabić. Nie wytrzymam z tobą. Dziwne, że na sam twój widok nie padłam - powiedziałam bardzo ,,uprzejmie''.
- Przesadziłaś - warknął i zaatakował mnie. Nawet nie atakowałam go, tylko robiłam uniki. Nie umiałam walczyć. Zawsze używałam daru... Moją ostatnią nadzieją był Demetri, który nie tylko był dobrym tropicielem, ale i wojownikiem. Gdzie on się podziewa?!
  I wtedy dostałam w twarz. Upadłam, a Dennis złapał mnie od tyłu i unieruchomił mi głowę.
- Masz jeszcze wybór - zasyczał mi do ucha. Milczałam, i poczułam jak zaczyna mnie rozdzierać. Wtedy wylądowałam na ziemi i usłyszałam dźwięk jakby rozdzieranego metalu. To Demetri właśnie zniszczył Dennisa. Podszedł do mnie i podał rękę
- Myślałem że nie zdążę... Szkoda - wyszeptał. . 

(narracja Demetriego)
     W Volterze względny spokój. Tylko Felix odliczał od naszego przyjazdu dwa tygodnie i gadał coś bezczelnie do Jane, a ona go wywaliła przez okno. Następnego dnia musieliśmy znosić czterech ludzi, którzy przyszli wstawić okno.
   Jane strasznie mało się odzywa i chodzą plotki, że zabujała się w Marcusie  i się do niego upodabnia. Gdy Alec ją o to zapytał, tak się wkurzyła, że przez cały dzień każdy chował się w swojej komnacie, bo używała daru na każdym kogo spotkała.

(narracja Jane)
  Co ich, do diaska, obchodzi że się nie odzywam? Powinni się cieszyć. A za te plotki niech sobie zobaczą, jak wygląda mój uśmiech do ofiary. Alec próbował ze mną jeszcze pogadać, no ale co ja mu powiem? Że się zabujałam w jego kumplu? On na zawał padnie, a śmierci brata nie chce. Po raz pierwszy żałuję, że nie mam żadnej kumpeli, której mogę to powiedzieć. Zresztą nie mogę się pogodzić z tym, że w ogóle się zakochałam. I to w kim? W Demetrim! Ja go nienawidziłam od dnia mojej przemiany! Zresztą wszystkich poza Aleciem nienawidziłam, ale tego idioty najbardziej. Nawet bardziej niż Felixa, który cały czas do mnie ostatnio gada jakieś bzdury o miłości.
   Wtedy do mojej komnaty wpadł Alec.
- Chciałeś coś? - spytałam bezbarwnym głosem. A on nic nie mówiąc wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko. Zrozumiałam, ale na wszelki wypadek zapytałam:
- Chcesz się oświadczyć Corin? - spytałam, choć doskonale to wiedziałam. Odkąd przestał zarywać do Heidi, zobaczył Corin i od kilku miesięcy chodzą ze sobą.
- Jeśli nie masz nic przeciwko - powiedział.
- Alec, a czemu mam coś mieć? To twoje życie! Czego ty się boisz? - zdziwiłam się.
- Wiesz... bałem się trochę twojej reakcji - powiedział.
- Naprawdę jestem aż taka straszna? - do czego to doszło, żeby bał się mnie własny brat... - To było pytanie retoryczne - powiedziałam na widok miny brata. - No i kiedy chcesz to zrobić?
- Chciałem dzisiaj wieczorem, ale wypadł mi patrol całonocny - rozumiem go. Trójca pozmieniała patrole. Nigdy nie wiem kiedy mam patrol, i z kim.
- A z kim masz ten patrol? - zapytałam.
- Po co chcesz to wiedzieć? - odpowiedział nieufnie Alec.
- Chciałam iść na ten durny patrol za ciebie, ale skoro nie chcesz... - odpowiedziałam.
- Naprawdę byś to dla mnie zrobiła?! - ucieszył się.
- Tak, tylko powiedz z kim mam iść - pewnie z Demetrim lub Felixem. Ale przeżyję.
- Z Demetrim, Felixem i Aftonem - odpowiedział niechętnie. Skąd ja to wiedziałam? Moja niedoszła miłość, adorator za dychę i jedyny w miarę normalny Afton. Super patrol, nie ma co. 
- Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz - powiedział szybko Alec.
- Nie, pójdę. Dam radę. Tylko pokaż pierścionek, mam nadzieję, że wybrałeś ładny, bo znam cię i wiem, że mógł ci się spodobać plastikowy z kiosku przed wejściem. - poprosiłam.
- To my mamy kiosk obok zamku? - zdziwił się mój brat.
- Alec, to była tylko przenośnia. No, pokaż - i otworzył wieczko. Pierścionek był naprawdę ładny, złoty z okrągłym rubinem.
- I jak? - denerwował się mój brat.
- Zaskoczyłeś mnie, pozytywnie rzecz jasna. Tylko zrób to dobrze, bo jak ci się nie uda, a ja pójdę z Demetrim i Felixem na patrol bez potrzeby, to zabiję ich i ciebie, rozumiesz?
- Jasne! Lecę powiedzieć chłopakom że idziesz zamiast mnie! Cześć! - zawołał ze schodów.
   Ech, co ja najlepszego zrobiłam? Nie wiem jak się zachować w stosunku do Demetriego. Postanowiłam w końcu, że będę równie ironiczna jak zawsze. W parszywym humorze rzuciłam się na łóżko i sięgnęłam po laptopa.

(narracja Demetriego)
   Alec mnie zaskoczył. Jane chciała zamiast niego iść na patrol? Albo ona zwariowała, albo Alec jej nie powiedział z kim ma mieć ten patrol. Ale powiedział mi, że owszem, Jane jest poinformowana z kim idzie na patrol i zrobiła to dla niego. Zaraz potem wybiegł i krzyknął jeszcze, że musi powiadomić Felixa i Aftona.

(narracja Felixa)
   Tak! tak! Jane z pewnością poszła na ten patrol dla mnie, w końcu odkryła co do mnie czuje! I teraz z pewnością się w końcu pocałujemy, za tydzień powiadomię ją o ślubie, i się pobierzemy! Tak! Muszę się przygotować! Patrol z moją ukochaną za godzinę!





Tak, tak bujałam się w Demetrim ,ale tylko przez miesiąc. Na szczęście... Co by się stało gdybym z nim była?! xD Chyba dostałabym jakiejś padaczki czy coś w tym stylu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz