niedziela, 6 października 2013

Moja historia cz.5

Hej, sory że nie pisałam ale szkoła.. Wystartowałam w matmie i chemi z 1 więc musiałam nadrabiać po szkole.


  - Aro cię wzywa - do mojej komnaty wszedł Alec. - Ciebie i Demetriego - powiedział.
- Wiesz po co? - spytałam go.
- Nie wiem, nie mówił - super... mam coś robić z tym pacanem? Jeśli wyślą nas razem na misję, niechybnie zginie albo on, albo ja. Gdy Aro wysłał nas kiedyś na misję, abyśmy uspokoili nowo narodzonych w Meksyku, zrobiliśmy większy kłopot niż cała ta armia i musiał wysyłać Felixa, Aleca i Chelsea, żeby wreszcie pozbyć się tych zwampiryzowanych dzieciaków.
  Gdy zeszłam do komnaty, była tam tylko Trójca. Po chwili wpadł Demetri.
- W końcu - mruknął Caius. - Aro, tak bardzo chcesz się pozbyć Demetriego? - spytał. Widać dawał mi większe szanse na przeżycie niż tropicielowi.
- Caiusie , uspokój się, nikt nikogo nie zabije - powiedział Aro, a potem zwrócił się do mnie i do Demetriego: - jak już pewnie się domyśliliście, macie pojechać razem na misję ORAZ się nawzajem nie pozabijać, jasne? - spytał. Czyli miał podobne obawy do Caiusa.
- No ok... - odparł Demetri
- No więc, czy pamiętacie wampira o imieniu Dennis?

Nie - powiedział od razu Demetri. Mi to imię coś mówiło... Kojarzyło mi się z Meksykiem, tylko nie wiedziałam czemu.
- No więc - powiedział Aro, chyba sądząc, że ja też nie kojarzę Dennisa -
- pamiętacie wojny w Meksyku między Benitem i Marią? - zapytał. Teraz dopiero sobie przypomniałam. Dennis, jedyny wampir z armii Benita, który zdołał nam uciec! Gdy zabiliśmy Benita, on razem z Marią uciekł, z tym że Marię zdołaliśmy spalić, a jego nie. Trójca sądziła, że zginął, więc po co do niego wracać?
- Teraz pamiętam -Demetri.- On  jest szybki, i ten jego dar...
- W takim razie to on jest waszym celem. Przebywa teraz gdzieś w okolicy Alaski, i macie go złapać i zabić. Musicie zachować szczególną ostrożność, bo wiemy już, jaki dar posiada Dennis. Gdy dotknie jakiegoś wampira, może zabrać mu dar, a tego daru nie można odzyskać, puki Dennis nie zginie, więc nie pozwólcie by was dotknął, chyba że tuż przed jego śmiercią, zrozumiano? - spytał.
- Tak, panie - odpowiedziałam równo z Demetrim.
- Świetnie, więc  dziś o jedenastej macie samolot. Jedziecie na miesiąc, oczywiście spakujcie same jasne ubrania - powiedział Aro.
- Mamy lecieć z ludźmi? - wyrwało mi się. Cholera, Heidi przyprowadzała ludzi tydzień temu, a jak rzucę się na kogoś, z pewnością trójca nie będzie zadowolona.
- Tak, z ludźmi. Tak będzie szybciej. Właśnie, co do ludzi... Na Alasce nie możecie zdradzać swojej obecności, więc musicie posilać się tam zwierzętami, zrozumiano? - spytał jeszcze Aro. Kurwa, i jak ja mam wytrzymać na tej piekielnej misji? Nie dość, że z Demetrim, to jeszcze posilić się normalnie nie można. Aro coraz bardziej traci szansę, że tropiciel przeżyje.
- Możecie już iść - powiedział Aro. Wyszłam z sali i poszłam do swojej komnaty, aby się spakować. Rzecz jasna, nie spakowałam jasnych ubrań - tylko czarne i szare. Nic mnie nie obchodzi, co powie trójca. Jak mam polować na debilne jelenie, to przynajmniej będę wyglądać jak normalny wampir.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z racji żeby wpis był dłuższy pisałam go z Demetrim, teraz wpisy będą podzielone na narracje
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
(narracja Demetriego)
  Nie mam pojęcia, jak przeżyję ten miesiąc. Nadal nie wierzę, że mam jechać z Jane. Ja ją przecież zabiję! Albo, co gorsza, ona mnie... Po spakowaniu się zostało mi jeszcze sześć godzin.
  Postanowiłem pójść kogoś powiadomić, gdzie można szukać popiołów ze mnie. Tylko do kogo? Alec zaraz pogadałby o tym z siostrą, Santiago i Afton mają patrol, więc zostaje Felix. Tylko że on na pewno nie zareagowałby prawidłowo... Ale kogoś muszę powiadomić, gdzie trójca wyznaczyłam śmierć moją lub Jane.
  Gdy wszedłem do pokoju Felixa, on siedział przy laptopie. Odwrócił się do mnie, a ja zastygłem bez ruchu. Nie mogłem uwierzyć, co on miał na tapecie laptopa. Właśnie tą blondynkę, którą będę musiał znosić przez cały miesiąc! Na pewno dostał tą fotkę od Aleca. Jane lekko się na niej uśmiechała, ale nie swoim normalnym, torturującym uśmiechem, tylko tym ludzkim.
- Weź zmień tapetę - powiedziałem.
- A co ci się w niej nie podoba? - oburzył się Felix.
- Tapeta jest OK, ale osoba na niej nie. A ja ją będę musiał znosić przez miesiąc, podczas gdy ty będziesz siedzieć w zamku bez niej... - jęknąłem.
- Co? Jak to?
- Trójca kazała nam jechać na misję na Alaskę. Szukaj tam moich prochów, gdy nie wrócę - poinformowałem go.
- Czemu mnie nie wybrała trójca... - jęknął smutno.
Tak jak sądziłem... Felix jest w niej ZAKOCHANY! Ja sam nie wiem, jak on mógł zakochać się właśnie w Jane. Tylko wariat mógłby się w niej zakochać. Niestety, chyba Felix jest takim właśnie wariatem.
- O kurde, muszę lecieć, mamy za godzinę być na lotnisku. Jakby co to wiesz, gdzie szukać popiołów ze mnie - powiedziałem i poleciałem na dziedziniec zamku.

 ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tylko wariat mógłby się w niej zakochać - Demetri... Obraziłeś chyba Blak bo Logan to jej brat xD

 ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz