niedziela, 22 września 2013

Moja historia cz. 4

  Nie wierzę. Caius (ale w złym humorze) w końcu ustąpił i Afton bierze ślub z Chelsea, a do tego WSZYSCY mają przyjść. Jutro przyjedzie kolejny projektant. Pierwszy był już dzisiaj, ale został zjedzony przez wściekłego Caiusa.
  Felix zwariował i zaczął mnie... zapraszać na randkę. No po prostu ona jest jakiś nienormalny, na sto procent. Tak mi się naprzykrzał, że go wywaliłam przez okno i oderwałam mu rękę. Mam ją, bo Aro zabronił mi ją spalić. No ale na pewno mu jej nie oddam. Gdy wylatywał przez okno, użyłam na nim mojego daru. Szczęście, że była noc i ludzie nic nie widzieli.
  - Jane, wszyscy mają zejść na dół – do mojej komnaty wszedł Alec. Cholera, projektant przyjechał. Akurat teraz... Wstałam z fotela i poszłam na dół. 
- A co to ma być? - krzyknęła jakaś kobieta ubrana w okropny, pastelowy róż. - Idź mi zmyj ten makijaż, natychmiast, to nie wybieg wampirów! - Już chciałam jej powiedzieć, że owszem, to jest wybieg wampirów, ale zobaczyłam minę Aro, a nie chciałam mu się narażać. Poszłam na górę i w ludzkim tempie zmyłam czarny makijaż. Spojrzałam w lustro. Nie byłam pewna, czy mnie rozpoznają, ale ruszyłam w stronę wielkiej sali. Oczywiście, gdy do niej weszłam, wywołałam istną sensację. 
  Aro właśnie siadał na tron, ale popatrzył się na mnie, i z hukiem zleciał na podłogę. Marcus po raz pierwszy okazał nie znudzenie, a zdziwienie i wytrzeszczał oczy. Demetri oparł się o kolumnę, ale za mocno, i ta przewróciła się razem z nim. Santiago musiał walnąć Felixa, bo ten gapił się i nie zauważył, że Heidi, zdziwiona, oderwała mu rękę, i to akurat tą ostatnią. Renata, Chelsea i Afton patrzyli się na mnie, jakby zobaczyli Marcusa tańczącego na rurze, a Caiusowi prawie oczy nie wypadły, bo stał nieruchomo i tylko patrzył. Szczęście, że przynajmniej Alec zachowywał się normalnie. Scena była tym bardziej nienormalna, bo projektanci nie zwracali uwagi na to wszystko: przewróconą kolumnę i Demetriego, Aro siedzącego na podłodze (jeszcze nie wstał, tylko się gapił) i oderwaną rękę Felixa. Może o nas wiedzieli? Tak czy siak, kobieta w różu kazał mi przymierzać setki sukien, zanim w końcu spodobała mi się prosta, granatowa sukienka do kostek.
 Gdy wychodziłam z sali, Afton z Caiusem próbowali sprawić, aby Aro wstał podłogi, bo siedział tam już kilka godzin, no i wygląda na to, że nigdy z niej nie wstanie. Ślub Aftona i Chelsea za tydzień, jeśli Aro wstanie, bo bez niego Caius odwoła ślub.
  Dzień ślubu. Że też wampiry nie mogą chorować... Nie chce mi się patrzeć, jak Afton i Chelsea się całują się przed ołtarzem. No ale Aro wstał z podłogi (wstał dopiero dwa dni po wizycie projektanta) i oznajmił, że kto spróbuje się wymigać, zostanie spalony. A nie mam na to ochoty. Dla wampira spalenie to śmierć. O matko, Alec mnie woła. On NAPRAWDĘ cieszy się z tych wszystkich ślubów. Dla mnie to jest bez sensu.

(narracja Aleca)
  Jane strasznie się zmieniła, odkąd zostaliśmy wampirami. Wcześniej była milsza, nie traktowała wszystkich z góry, a teraz obnosi się z tym swoim wielkim darem i szacunkiem (a raczej strachem) Trójcy. Demetri i inni sądzą, że Jane taka po prostu jest i tyle, a ja wiem, że ona wcale nie chciała być wampirem. Chciała żyć dalej jako człowiek. Jakiś miesiąc po przemianie nawet podpytała Eleazara, czy wampiry mogą stawać się z powrotem ludźmi. Oczywiście odpowiedź była negatywna.

(narracja Jane)
  Zwlokłam się na dół i weszłam do jednej ze sporych komnat, które nie były używane. Teraz ta sala była przystrojona czerwonymi i białymi girlandami oraz kwiatami. Miałam nadzieję, że w tej chwili wybuchnie jakaś wojna tuż obok naszego zamku, ale gdzie tam... Zawsze jak mam ciekawsze zajęcia do roboty, Trójca musi mnie wysłać na beznadziejną misję, a jak już chcę wyjechać choćby i polować na zwierzęta, aby wypróbować tę idiotyczną dietę, to oczywiście muszę siedzieć w zamku i patrzeć na zakochanych. Do diabła z miłością – na co ona komu? Miłość psuje wampiry. Jestem pewna, że ja nigdy w nikim się nie zakocham.

Ostatnie zdanie... Myliłam się, Logan

sobota, 21 września 2013

Co to się dzieje? o.O

Nie wiem co się dzieje ale cała moja rodzina zaczyna zmieniać się w wampiry...Teraz nadszedł czas na Cobyego

Imię: Coby
Nazwisko: Nie ma
Wiek: 22 (ludzkich) 1 dzień (wampirzych)
Dziewczyna: Miał ale teraz się nie spotykają
Krew:Ludzka
Moce: Ziemia
Umiejętności: Typowe dla wampira
Specjalne umiejętności: ------------
Rodzina:Blak, Boss, Zula, DeRno , Logan,Sybir,
Opis:Urodził się na S, matka i ojciec uczyli go latać przez jakiś czas. Gdy skończyli ojciec się go wyrzekł.... Został z matką, ona rok później stała się wampirem. Był sam... Dołączył do Krwawego wodospadu, wypytywali go. Po 2 miesiącach wygnali za zdradę wampirom. Dołączył do Sybir. Szybko odszedł, zmienił się w wampira.

Z Mako:




środa, 18 września 2013

OMG

Ja sb oglądam filmiki z Volturi a tu Aro chce poznać zespół mojego braciszka xD :

Moja historia cz.3

Tego nikt się nie spodziewał, nawet ja. Ale po kolei.
  Od walki z rumunami minęło jakieś 1500 lat, mieliśmy w tym czasie spory kłopot z walkami w Teksasie i Meksyku (zwłaszcza z wampirem o imieniu Benito i jego nowonarodzonym Dennisem). 
  Wczoraj musieliśmy wszyscy - oprócz żon braci, oczywiście - wybrać się do parku Denali na Alasce, aby ukarać pewną kobietę, która mimo zakazu stworzyła nieśmiertelne dziecko. Sasha (ta wampirzyca) za nic nie chciała oddać swojego synka Vasilli'ego, więc musieliśmy ich spalić razem na miejscu. Przyglądały się temu cztery wampirki, trzy chyba były córkami tej wampirzycy, bo były bardzo podobne między innymi była tam Blak, tak Blak. To było jakieś 200-300 lat temu kiedy było jej to 3 życie.A czwarta była czarnowłosą Hiszpanką. Były bardzo smutne, prawie się rozpłakały. Caius chciał je również zabić oprócz Kate i Blak ze względu na ich talenty, ale niestety Aro miał akurat dobry humor i wyczytał z ich wspomnień, że chłopca widzą dopiero pierwszy raz i nie wiedziały, że ich matka stworzyła nieśmiertelne dziecko. A było jeszcze gorzej, bo Eleazar zakochał się w tej Hiszpance. Aro zaproponował Kate i Blak dołączenie do nas z powodu ich darów, dziewczyny odmówiły, gdyby była tam Chelsea byłyby już dawno w Volturi.
  A dzisiaj okazało się, że żona Marcusa , Didyme, również stworzyła takie dziecko! Marek jest załamany - w końcu od zasady zakazu tworzenia nieśmiertelnych dzieci nie ma wyjątków, i dziś patrzyliśmy jak Didyme z dzieckiem na rękach płonie. Taki maluch mógłby zdradzić istnienie wampirów! Cieszę się, że to dziecko spłonęło, ale Alec pociesza pozostałe żony. Nie wiem po co. Kobieta stworzyła dziecko, więc zginie. Nie rozumiem, jak Marcus może rozpaczać. Nawet mu się nie chce obchodzić swojego święta (tak, dzisiaj 19, czyli dzień Św. Marka). Że też teraz Ara wzięło na sentymenty i ogłosił w Volterze żałobę! No po prostu... Sam spalił żonę Marcusa i chłopca, a teraz pociesza brata. Nie wiem co mu to da, skoro Marek się na niego obraził i chyba już w ogóle przestał mówić. Sama nie wiem co kobiety widzą w tych dzieciach. 
  Dziś wieczorem mam patrol po prostu z zajebistym towarzystwem. Ja, Chelsea, Afton i FELIX! Felix i Afton niedawno się pokłócili na całą Volterrę, bo Felix podrywał Chelsea. Po prostu fantastyczny skład, nie ma co. Bo Felix Chelsea już nie podrywa... On MI nie daje żyć!
  Eleazar nie wróci więcej do Volterry. Bierze ślub z Carmen i zamieszka na Alasce. Blak podobno popełniła samobójstwo 2 lata później. Zwariował Eleazar, on i te kobiety to wariatki, nawet nie żywią się jak normalne wampiry, tylko piją krew zwierząt! Jeśli kiedykolwiek spotkam Eleazara, zniszczę go. Oderwę mu nogi i ręce, a potem spalę! Alec próbował mnie namówić do pójścia na ten cholerny ślub. Jeszcze czego! Niech sobie idzie sam, jak chce. A może sam ma ochotę pić krew zwierząt? Co to niby za krew, do cholery! 
  Nagle przybiegł Felix. Strasznie podenerwowany. 
- No niech zgadnę, nie wiesz, czy na ślub tych idiotów założyć czarne czy fioletowe ubranie? - spytałam. 
- Nie! - powiedział. - Aro i Caius, żebyś to widziała... - przerwał. 
- Aro i Caius co? - zdenerwowałam się. Mówi czy nie? 
- Do komnaty głównej przyszedł Afton, i spytał, czy w sobotę może zorganizować ślub swój i Chelsea, a Caius na to, że nie, bo on ma być tego dnia na misji. I wtedy Aro powiedział, że postara się, aby misja wypadła po ceremonii. No i Caius wstał z tronu, i powiedział, że nie będzie zwalniał straży z misji, aby urządzić ślub dla paru osób. I Aro wtedy też wstał, i powiedział, że to nie Caius decyduje, tylko on. No i Caius wyglądał, jakby chciał brata uderzyć, no i nawet się zamachnął, ale Alec użył daru. I tak stali naprzeciwko siebie nieruchomo, i chyba zresztą nadal stoją, bo Alec boi się wyłączyć dar, żeby go za to nie ukarali... - nie słuchałam go dalej. Pobiegłam do komnaty głównej. 
  Rzeczywiście, Alec trzymał Aro i Caisua pod darem. Marcus westchnął. Nie zauważyłam wcześniej, że on też tu jest. Chyba niezbyt go obchodziło, że jego bracia chcą się pozabijać. Zresztą, Ara chyba by aż tak nie żałował, w końcu ten zabił mu żonę... ciekawe kto by wygrał, gdyby Aro i Caius jednak walczyli. 
- Jane... - jęknął Alec. - Co ja mam teraz zrobić? Jak ich puszczę, to się pozabijają... Albo jeszcze mnie... - jęczał. 
- To ich nie puszczaj - zaproponowałam. 
- Ale ich trzeba w końcu puścić... I co z tym zrobić? - zastanawiał się. 
- Alec, puść ich – poprosił Marcus. - Bez ich kłótni będzie nudno... 
   Zdziwiłam się. To Marcus może być jeszcze bardziej znudzony? Przecież on i tak wygląda, jakby lada chwila miał umrzeć z nudów, no ale to u wampira niemożliwe. Zdziwiony Alec puścił Aro i Caiusa. Afton oczywiście już czmychnął, bojąc się o siebie i swój ślub. Raczej nieprędko o nim wspomni... 
- Alec! Jak mogłeś to zrobić?! - Wykrzyknął Aro. Chyba dawno nie był tak wściekły. Dorównywał już Caiusowi. - A wy na co tak patrzycie? Już, do swoich komnat ci, którzy nie mają patroli! Ty zostajesz, Alec! - Alec popatrzył na mnie przerażony. Udawałam, że nie widzę. Mógł tego nie robić. Byłoby na co popatrzeć. Walka Caius z Aro to by było coś. Wyszłam z komnaty. Nie miałam ochoty zostać ukarana z powodu mojego brata.
  Około trzeciej do mojej komnaty przyszedł Alec. 
- Myślałem, że będzie gorzej. Kazali mi iść teraz na patrol z Corin i Felix, a jutro mam pomóc Heidi z jedzeniem - mogło być gorzej? On chyba zwariował. Corin to jeszcze jest w porządku, ale że ,,mogło być gorzej'', tak mówił o patrolu z FELIXEM!? Nie wierzę. Felix jest strasznie głupi, chyba go w Volterze trzymają tylko ze względu na jego siłę i nic więcej.

Moja historia cz.2

  W pokoju nie było już nikogo żywego oprócz mnie i Aleca, jeśli my w ogóle jesteśmy żywi. Nadal czułam palenie w gardle, ale mniej wyraźne. Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju weszła Heidi.

- Aro chce was widzieć – powiedziała, i wyszła. Wyszliśmy zaraz za nią - nie minęła nawet minuta, a już jej nie było. Został tylko ten dziwny zapach, podobny do tego, co czułam przy tamtym mężczyźnie. Po zapachu doszłam do tych samym, rzeźbionych drzwi co poprzednio. Otworzyłam je i weszłam, a za mną Alec. 
- Mam nadzieję, że już zaspokoiliście swoje pragnienie! - powiedział do nas Aro, uśmiechając się. - No dobrze. Jane... podejdź tu - przywołał mnie do siebie i wyciągnął rękę. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale podałam mu swoją. Gdy dotknęłam ręki Aro, jego oczy stały się dziwnie zamglone. Po kilku sekundach puścił moją dłoń. -Tak, bardzo dobrze... Alec! - zawołał. Mój brat podszedł do Ara niepewnie i spojrzał na mnie. Wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, po co to robimy. Aro tym czasem wystawił dłoń, a Alec jej dotknął. Oczy wampira znów zaszły mgłą. Tak samo, po kilku sekundach ją puścił. - Ciekawe... - mruknął. - No ale mniejsza z tym. Santiago! Odprowadź Jane i Aleca i ich komnat! - krzyknął Aro do jednego z wampirów. Santiago otworzył drzwi i spojrzał na nas. Wyszliśmy za nim. 
- Po co Aro chciał nas dotknąć? - spytał Alec wampira. 
- Chciał wiedzieć, jak się tu czujecie. - odpowiedział mężczyzna. Zdziwiłam się. Przecież Aro o nic nas nie zapytał, tylko nas dotknął! - Aro umie wyczytać wszystkie myśli i wspomnienia osoby, której dotknie – wyjaśnił Santiago, widząc nasze zdumienie. - No, to wasze pokoje – zostawił nas i szybko ruszył z powrotem. 
  Weszłam do jednej z komnat. To była ta sama komnata, w której wtedy się znalazłam, teraz jednak trochę inaczej umeblowana. Ściany były ciemnoszare, a wszystkie meble zrobione były z czarnego drewna. Łóżko, szafa i biurko były chyba całkiem nowe. Na ścianie wisiał czerwony jak krew zegar. Oprócz drzwi, przez które weszłam, był drugie, które prowadziły do łazienki. Obok łóżka stał regał z kilkoma książkami, a szafie znalazłam ubrania, głównie szare i czarne. Zauważyłam, że jestem cała w krwi. Przebrałam się w szarą sukienkę, która była w szafie i spojrzałam na zegar. Było wpół do trzeciej, ale że w pokoju nie było żadnych okien, nie wiedziałam, czy jest to dzień czy noc. Postanowiłam wyjść z pokoju. Nie wiedziałam, co miałabym zrobić na korytarzu, ale wolałam już pochodzić po zamku niż siedzieć bezczynnie. Wyszłam na korytarz i ruszyłam w stronę sali z tronami. 
  Nagle poczułam na ramieniu czyjąś rękę i zatrzymałam się. Spojrzałam na wampira, który mnie zatrzymał. Był to Demetri. Miał ciemne blond włosy  i ciemnoczerwone oczy. Zastanawiałam się, czy moje oczy też miały taki straszny odcień. 
- Co ty tu robisz? - spytał. Jakby to nie było oczywiste. W końcu ile można siedzieć w jednej komnacie? 
- Chodzę, nie widać? - Spojrzałam na niego z wściekłością. Nienawidziłam go, szkoda, że nie mogę sprawić, aby wił się z bólu jak tamci chłopcy, gdy jeszcze byłam człowiekiem... Ku mojemu zdziwieniu Demetri naprawdę upadł na kolana i zaczął zwijać się z bólu. Krzyknęłam ze strachu. Nie wiedziałam, co zrobiłam. Nagle obok mnie pojawił się Aro, i... zaczął się śmiać. 
- Magnifico! - wykrzyknął, a obok niego pojawili się jego bracia. 
- Co jest takie wspaniałe? - spytał Marcus
- To, że Jane odkryła swój dar - rzekł Aro, a Caius wyraźnie się uśmiechnął. 
- Naprawdę? Ona to zrobiła? - wskazał na wijącego się Demetriego. 
- Tak, bracie – rzekł zadowolony Aro i zwrócił się do mnie: 
-Może darowałabyś już naszemu tropicielowi resztę katorgi? Chyba już zrozumiał, że coś ci się nie spodobało - spojrzałam na Demetriego. Więc był tropicielem... Nie wiedziałam, jak to zatrzymać, skąd niby miałabym to wiedzieć? Uświadomiłam sobie, że cały czas się uśmiecham, i przestałam. Demetri leżał teraz nieruchomo na plecach. Za to Aro uśmiechnął się.
 - Jane, chyba nie będziesz się zbyt często uśmiechała, jeśli nie chcesz być unikana przez naszą straż... Tak, jeśli się uśmiechniesz, możesz torturować kogo tylko zechcesz. Tak... Przyda nam się taki dar. No, ale idź już do siebie, niedługo przyjdzie do was Heidi, a potem Felix was oprowadzi po zamku. - Odeszłam, i starałam się znaleźć drogę do sypialni mojej i Aleca. O dziwo nie było to trudne, mimo że Volterra była bardzo duża. 
  Weszłam do komnaty Aleca. 
- Heidi niedługo przyjdzie - powiedziałam do niego i wyszłam.

Post

Widzę że filmików jest znacznie więcej od wpisów więc opowiem moją historię :
Zamknęłam oczy. Słyszałam tylko krzyki tłumu, który otaczał mnie i mojego brata. Za chwilę mieliśmy spłonąć na stosie. Zostaliśmy oskarżeni o czary, gdy na mój widok kilku chłopaków zaczęło wić się z bólu.

  Nagle poczułam, że ktoś mnie uniósł, a zaraz potem poczułam piekący ból w ręce, który rozchodził się po całym moim ciele. 
  Gdy otworzyłam oczy, leżałam w pokoju z szarymi ścianami i czarnymi meblami, na łóżku. Nigdzie nie widziałam Aleca. Paliło jak diabli! Zaczęłam krzyczeć, ale to było na nic. Nikt nie przychodził. Próbowałam się ruszyć, ale nie mogłam. Zamknęłam oczy z powrotem. Ból nie ustawał. Mijały minuty, godziny, może nawet dni... W końcu ból ulżył, zdawał się opuszczać moje ciało przez palce u nóg. Leżałam chwilę, aby upewnić się, że to koniec cierpienia. Wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pokoju. Nie był duży, mieścił się w nim regał z książkami, szafa, biurko i jedno okno, przysłonięte bordową firanką. Poczułam w gardle coś dziwnego – jakby było całkiem wyschnięte. 
  Nagle drzwi otworzyły się. Do pokoju wszedł ciemnowłosy mężczyzna. Gdy popatrzyłam na jego oczy, prawie krzyknęłam. Były ciemnoczerwone. Mężczyzna miał na sobie ciemną, prawie czarną pelerynę z kapturem. Był strasznie blady. 
- Pewnie jesteś spragniona - powiedział. Kiwnęłam głową, bo nie wiedziałam, jak inaczej określić uczucie w moim gardle. - Chodź - poszłam za nim. Gdy wyszłam za nim, on stał już przy innych drzwiach, po drugim końcu korytarza. Był strasznie szybki, kimkolwiek był. Ruszyłam w jego stronę i nagle znalazłam się tuż przy nim. Mężczyzna otworzył drzwi do pokoju. 
  Na łóżku leżał chłopak z brązowymi włosami i bladą twarzą. Po chwili, pewnie gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi, wstał. Miał czerwone oczy, znacznie jaskrawsze od mężczyzny w pelerynie. Dopiero po chwili rozpoznałam w chłopaku Aleca. Popatrzył na mnie, i chyba również z trudem, ale mnie rozpoznał. 
- Jane? - spytał. Kiwnęłam głową. 
- To ty, Alec? - zapytałam. Powtórzył mój ruch.
- No, chodźcie już. Kajusz nie lubi czekać - powiedział mężczyzna i ruszył dalej korytarzem, ale nie zauważyłam w jego ruchach poprzedniej, nadzwyczajnej szybkości. Ruszyłam za nim, Alec również. Szliśmy dość szerokim korytarzem pomalowanym na czarno. Na ścianach wisiały obrazy, najczęściej przedstawiające trzech bladych mężczyzn. Zauważyłam, że wszystko to widzę niezwykle wyraźnie. Widziałam każdy szczegół, każde pociągnięcie pędzlem na obrazie. 
  Korytarz tymczasem zaczął się zwężać, by zakończyć się ślepą uliczką. Stałam chwilę zdezorientowana, ale mężczyzna podniósł w podłodze dziwną klapę i skoczył. Popatrzyłam na Aleca. Bałam się, ale skoczyłam. Spadałam może kilka sekund i wylądowałam na nogach. Nic nie poczułam, a przecież było strasznie wysoko. Zaraz zobaczyłam brata stojącego obok mnie. Nie minęła nawet sekunda! Po raz pierwszy nie wiedziałam co robić. Chociaż nie, tak tego nie dało się określić. Czułam, nie wiem, chyba zapach mężczyzny w pelerynie. Ruszyłam tam, gdzie ciągnął mnie dziwny, niewidzialny ślad. Po chwili zobaczyłam wielkie, zdobione drzwi, obok których stał mężczyzna. Gdy nas zobaczył, otworzył drzwi i pokazał gestem, byśmy weszli za nim. Sala, do której weszliśmy, była ogromna, nigdy, w całych Włoszech nie widziałam takiego wielkiego pomieszczenia. Miała okrągłe sklepienie i jasne ściany, obok których stały piękne, zdobione kolumny. Na wprost nas zbudowany był podest na kilku schodkach, a tak stały trzy brązowe, rzeźbione trony. Siedzieli na nich trzej mężczyźni, w których rozpoznałam postacie z portretu. Tron pośrodku był największy i najdokładniej wyrzeźbiony, a siedzący na nim mężczyzna wyglądał dostojniej od swoich dwóch towarzyszy, białowłosego, i ciemnowłosego, o znudzonym wyrazie twarzy. Mężczyzna, który siedział na środkowym tronie, wstał. Miał bladą skórę i kruczoczarne włosy, które wyglądały jak kaptur. Ubrany był w czarny garnitur.
- Witajcie! - powiedział. - Nazywam się Aro, a to moi bracia, Caius - wskazał na białowłosego, ubranego w czarny płaszcz, a właściwie szatę, a na szyi miał czerwony szalik - i Marcus- wskazał na drugiego, o znudzonym wyrazie twarzy. - Jesteśmy wampirami. Tak, pewnie trudno wam w to uwierzyć, biorąc pod uwagę to wszystko, co ludzie o nas wymyślają. Ponad połowa tych opowieści to kłamstwa, a reszta jest prawdą tylko w kawałku. Jesteśmy Volturi, największą grupą wampirów na świecie, grupą królewską. Wyznaczamy prawa, a za nieprzestrzeganie ich - karzemy. Podstawowa zasada jest prosta – nie wojno ujawniać swojej tożsamości ludziom. Ludzie nie mogą zobaczyć, że istniejemy. To jest nasza straż: Heidi, Renata, Santiago, Corin, Demetri, Felix, - wskazał na wampira, który nas przyprowadził - Afton, Chelsea i Eleazar. Ach, przecież musicie być spragnieni... Heidi, mogłabyś pójść na małe polowanie? Felix, zabierz Aleca i Jane do pokoju z jedzeniem – wampir usiadł z powrotem na tronie, a Feliks zaprowadził nas do pokoju z białymi ścianami. Gdy szliśmy, cały czas czułam na sobie jego wzrok. Palenie w gardle było oraz bardziej uciążliwsze. Alecowi też ciążyło. 
  Po chwili do pokoju weszła kobieta o imieniu Heidi. Była już ubrana inaczej niż w sali. Tam wszyscy mieli czarne peleryny i płaszcze, a teraz kobieta miała na sobie jedwabną, czerwoną bluzkę i czerwoną mini. Za nią do pokoju weszło kilka innych osób. Zostawiła je i skierowała się do drzwi, mówiąc : 
 - Miłego obiadu - i wyszła. Teraz już wiedziałam, o co chodziło Aro gdy mówił, że ,,ponad połowa opowieści o nas to kłamstwa, a reszta jest prawdą tylko w kawałku''. Westchnęłam i wyłowiłam pierwszą ofiarę: chłopca, niewiele młodszego ode mnie. Obejrzałam się jeszcze na Aleca. Patrzył z błyskiem w oczach na jakąś małą dziewczynkę. Odwróciłam głowę z powrotem do chłopaka i zaatakowałam go.
 
W tedy Blak jeszcze nie było, to było około 15-17 wieku. Dawno prawda?

niedziela, 1 września 2013

The gifs and photo ; funny

Ojjjj Irinka jest troszkę speszona? Hah, i tak już nie żyjesz....

Ten uśmieszek Aro xD
Może to nie ma nic do czynienia z Volturi ale jest śmieszne xD



Wściekła wiewióra?

Demetri:

Gdy ktoś mnie dotknie też tak robię.




Moje ulubione momenty xD

Ten twój uśmieszek




Kreskówka:

Kreskówka 2:


Jane:

Uwielbiasz to robić co?

Od kiedy dzieci przeklinają?
 


Twoje spojrzenie


Logan:



Przykład świra xD


Nie jesteś już moim bratem xD Wstydzę się ciebie xD Nie no żart, ciebie można uderzyć w twarz a ty nawet nie zauważysz xD



Ja:


 
I am a princess  



Ja: Ściągam ten kaptur, 2 sek później albo nie niech zostanie xD

Na wojne!: